Gvydion

Gvydion
main char /Gvydion/ Warband crpg mod 34 l

wtorek, 18 października 2011

Różne rodzaje kawy

wiem już od dziś że istnieje kawa zasłużona A i kawa niezasłużona B

( pomijam w tych rozważaniach ćeśką kavę anarchistyczną podprowadzaną ze sklepów praskich przez rude anarchistki w okolicach truchlarskiej , very rude indeed )

kawa A to kawa poranna wypita w sytuacji kiedy odsiedzieliśmy solidne piętnaście do trzydziestu minut porannego zen (ze wskazaniem na minimum 20 ) i potem możemy ją spokojnie wypić po i przy śniadaniu ciesząc się smakiem i porankiem tudzież przedpołudniem

kawa B to kawa poranna pt. borze ależ jestem niewyspany (łudzenie się zasiedziałem się do późna w nockę ale kawa na pewno doda mi energii )
także kawa pita tempem ekspresowym bo trzeba się śpieszyć na ósmą , na dziewiątą , na dziesiątą do pracy ....
taką kawę nazwałbym niezasłużoną

chwilowo pomijam w tym szkicu kawy popołudniowe i polemikę z Hadghinsona podejściem do kawy

poniedziałek, 17 października 2011

ponpon

idę rano po drożdżówkę do kawy i chleb ( plus cytryny cebule kiwi jajka)

umawiam się (info z gumtree) na jutro na nową fuchę , rozklejanie zrywek (reklamy rolet / okien )

konkretniejsze śniadanie jem jednak po kilku h , omlet z fasolką w środku , wychodzi niezły

popołudniu jadę rowerem na pocztę (kolejka mnie odstręcza) i w rezultacie na Tomex ...
wieczorem Justyna totalnie sprząta swój pokój (pełen podziw )

piję 2gą kawę , jem czekoladę (alp gold czarna z wisnią )

efekt dalszy - ból zębów

btw zapłaciłem rachunek na poczcie i posłałem "Welin" w allgro , po 19 tej kiedy kolejki nie było

niedziela, 16 października 2011

Sobota Jędruś

Sobota

ogólnie pod znakiem planszówek w klubie / domu kultury "Jędruś "Centrum A

co prawda kiedy dotarliśmy z Mortisem po 13 tej ludzi było niezbyt wiele , także sklep Dragonus zaliczył obsuwę czasową (gry dostarczył chyba około 15 )
i tak było bardzo fajnie

z zestawu gier Jędrusiowych ostatecznie padło na Magiczny miecz , w który sporo osób chciało choć chwilę zagrać ( Battlestar Galactica i Dominion poczekają jednak na inną okazję )

potem gra towarzyska (okazuje się całkiem zabawna)

wychodzę na chwilę kupić coś do jedzenia i pepsi i ostatecznie łapię się na finalną rozgrywkę w Sabotażystę (fajna gra)

wieczorem obżarstwo marnym produktem , prażynki z biedronki, pepsi i zupka chińska , siedzę do 4 tej przy komputerze ...

piątek, 14 października 2011

trochę sprzątam (odkurzanie)

idę kupić papier , biorę kąpiel , jem jajecznicę 2j z fasolą 1/2 i cebulą (upieczoną wcześniej przez mamę ) 1 , gram w Single campain w M&B * ogólnie wojna z Khergitami , bardzo łatwy przeciwnik na tym etapie , właściwie 90 % czasu to ekspansja, zdobywanei zamków i miast i obsadzanie ich ludźmi , od wczoraj testuje też mody (Mount and Stick xd) , znów wychodzę coś kupić (cukier , ser , cytryna , ... rezygnuję z pepsi )

po 19 pojawia się Justyna




wieczorem wprowadza się Justyna

wtorek, 11 października 2011

pizza

późno zasypiam

budzi mnie domofon (naprawiacz monter do windy)
potem chce mi się pić i nie daje rady spać długo
trudny do ogarnięcia dzień , ale yerba trochę pomaga
totalnie spłukany , ale
tak czy inaczej muszę jechać na miasteczko (bez bil) do Da Grasso pizzerii odebrać wypłatę którą miałem odebrać 8 dni temu (za 16h)
już dla nich nie pracuję
przy okazji mama stawia wielką pizzę wielka wyżerka (a byłem głodny)
trudny "dialog" po wyjściu
i jadę 4 ką do huty
trochę zakupów (KAWA!) okazuje się że na nr komórki też trzeba dokonywać cesji

piję wreszcie dziś kawę
przychodzi (k 21) jedna dziewczyna obejrzeć pokój do wynajęcia (nie wydaje się zachwycona , ale kto wie ) inne osoby zgłoszą się jutro i potem

wieczorem odkrywam że podkopałem trochę swoje zdrowie (w głupi głupi sposób)
ale może tylko moje zadatki hipochondrii tak twierdzą (nie żebym miał taki problem) ...

od paru dni gram sporo w crpg Warband (nowy alt ale poniżej 10 poz)
dziś trochęw Native bo ping wysoki przez ściąganie Sherlocka był chwilę , native daje radę jako odzipka
...

niedziela, 9 października 2011

n

dziś wstaję po 10 tej
ostateczna pobudka z zatkanym nosem ...

półgodzinna runda siedzenia na poduszce
chwila przerwy , przekąska i jeszcze trochę siedzenia ( 2 gie to już nie była 30)
(trochę ospały się czuję po wczorajszym ( 1nym !) piwie i chwilce imprezy w kaza
no i swędzi mnie głowa

potem ząbek czosnku z chlebem i margaryną ... przeziębienie pomału mija
oglądam 2 ostatnie odcinki southparku (1 rodzice Stana się rozwodzą po jego urodzinach 2 Cartman zakłada firmę zarabiającą na koszykówce crackbabies) który znajomy linkowął na facebooku

Belzebub (Witkacy) ... kazamaty

Teatr Stu daję radę (bardzo ciekawie , śmiesznie , zmysłowo ) czyli Sonata B(elzebuba)
Witkacego , świetne role Wodeckiego , oraz Krzysztofa Kwiatkowskiego jako głównej postaci dramatu, kompozytora Istvana.

( Pan mistrz "piosenka pszczółki " w tej roli to żart sam w sobie zresztą , ale wpisuje się paradoksalnie dobrze . )

Trochę kabaret, trochę piekielna igraszka, bardzo dobra muzyka w tym świetnie odśpiewany fragment czarodziejskiego Fletu Mozarta , trudno powiedzieć o co miejscami chodziło Witkacemu, poza niestety jasnym zakończeniem ( v. Martin Eden powieść Jacka Londona ).
No i jako, że odczuwam od dawien dawna spory pociąg do wszelakich spraw infernalnych oczywistym jest, że Sonata B trafiła w te gusta , bardziej pewno niż Faust wystawiany parę lat temu (nie pamiętam już przez jaki teatr) i porównywalnie z Mistrzem i Małgorzatą (co zresztą też czytałem lata temu) ...


Potem znajoma w Kaza zadała mi pytanie czy przedstawienie byłoby warte biletu (80zł)
obecnie trudno to rozsądzić, rzeczy takie jak kasa są czymś wyjątkowo relatywnym, mimo to pozostaje mi się tylko cieszyć że BJ zapewnia obecnie karnety do STU (w Stu jest chyba najfajniej ze znanych mi krakowskich teatrów) ...


Potem chwila spaceru i wizyta na Pervers party w Kazamatach , piję jedno piwo (w stanie przeziębienia i tak graniczącym z upojeniem nawet bez alkoholu) , tańczę parę kawałków , gadam ze znajomymi (a znajomych mordek jest sporo ).
Ogólnie dziwny proces skakania od stolika do stolika , i gawędy z tymi to tamtymi
przed pierwszą wskakuję w 609 powrotny (pijak w autobusie krzyczy - Idziemy głosować ! - ot przypomnienie o powinności obywatelskiej)
w 20 minut później wysiadam na kolorowym ...

czwartek, 6 października 2011

o

złapałem oddech
1 52

ulegam właśnie złudzeniu że wszelkie komplikacje znalazły swój kres
a może po prostu jest mi tego popołudnia i wieczoru nieoczekiwanie bardzo dobrze
może zrozumiałem pewien problem

garrara

drapanie gardła , przerwa w porannym śnie itd itp

plan na dzisiaj - nażreć się czosnku i cebuli
może doczytać Wicekróla Ouidah (piekny język i styl i klimat szkoda że to objętościowo nowelka )

Dahomej O ! o Dahomej !

i biorę dzień wolnego ( po 3 i 6 h w pracy od wtorku ) udzielając telefonicznie niezbyt jasnego chyba wytłumaczenia

jutro koncert 7 Czakram Ziemi (free wstęp)

SIÓDMY CZAKRAM ZIEMI (uwaga ! uwaga ! proszę państwa U W A G A ! )

błędne koło
ul. bracka

kawa lub okoliczności wprowadzają mnie dziś w lekką trzęsawkę
ale nie jest źle

poza tym
wieści ze świata
żółw pluszak przypinak otrzymał imię - Trzy kroki W Szaleństwo -

W okolicach Dahomeju występuje ptak morsko lądowy głuptak

środa, 5 października 2011

środa

2gi dzień pracy
dziś dłużej
i podpisanie umowy o dzieło

gadka z dozorcą nt wrzucania ulotek za wycieraczki wozów (to teraz robię )
i dzień biegania dookoła basztowej

czas jest lepszy (dłuższy)
stawka też

z perspektywy patrząc na poprzednie dłuższe zajęcie (promotor rest) wydaje mi się że wrzesień się trochę zmarnował (masakrycznie niska stawka)

tak czy inaczej mam co chciałem
dorywczą pracę nie na cały etat która mi odpowiada

poniedziałek, 3 października 2011

... ile smutku z muzyki .
Tyle radości z ciszy !
słyszysz ?

sobota, 1 października 2011

fantastic friday

jak w tytule
co prawda tradycyjnie zwleczenei się z wyra i dojazd do pracy mocno zaspane
właściciel / menadżer lokalu spażnia się bardziej niż zwykle ( jest o 10 nie 9,30 )

powieść K.S. Robinsona "Złoty brzeg" wciąga raczej

chwila przeprawy przez park Jordana (boso przez park ) odpoczynek na trawie w promieniach słońca - idealne otoczenie

obiad z mamą , w dolnej stołówce Zaczka (zostawiam pierogi bo wkładka okazuje isę być mięsna , pewien zgrzyt w ty dniu zatem (?)

idę na rynek żonglować - klownować (idzie słabo ta 1 h )
wracając na przystanek trafiam pod Barbakanem na zbiórkę demonstracji marszu Vegan i wegetarian Viva , przy okazji spotykając kilkoro znajomych , maszeruję więc nieoczekiwanie aż na plac Wolnica ... poczęstunek później w Cafe Młynek

no i spotkawszy też "dziewczynkę z zapałkami " PR na grodzkiej gawędzimy pewien czas wieczorem i dreptamy do Starego Portu na koncert (Simon (?) Paweł i jeszcze 1 gitarzysta) świetny koncert , bardzo dużo klaskania

niezły bieg na 601 by zdążyć spod portu w 10 minut
i powrót w domu jestem o 3 ciej
oby więcej takich złocistych dni


Czang-Kaj-Szek, Roosvelt, Churchill. Konf. w Kairze