Gvydion

Gvydion
main char /Gvydion/ Warband crpg mod 34 l

wtorek, 27 września 2011

freak work show

aktywizacja zawodowa
nie ukrywam że po długim okresie obijania się , podróży , mieszkania z rodzinką (w tym opieki nad dziadkiem przez te 4 ciężkie miesiące zeszłej jesieni i zimy )
odzwyczaiłem się od regularnej pracowitości , chyba zresztą nigdy nie miałe mstąłe go nawyku 8 godzinnego dnia pracy od pon do pt ( w firmie SS - Solid Security , było to 12 h przez jakieś 5,5 dni w tygodniu , w porywach 250 h )

wiedziałem że kiedy wrócę do pracy , mieszkając w hucie , będzie to raczej coś dorywczego , niekoniecznie w pełnym wymiarze , no i tak nadchodzi drugi dzień reklamowania pizzerni (na 2gim końcu miasta ) za stawkę wyższą o 1 zł niż ostatnio , chyba nawet dość znośną (szczególnie w porównaniem z skąpo płacącą restauracją galicyjską )
i tak jeśli dobrze liczę stawka godzinowa rośnie o 40 % , ale czas pracy skraca się o 1/3 z znośnych 6 h na skromne 4 - aż prawie szkoda dojeżdżać z huty na miasteczko (choć może czasem jest dłuższy)

"we think to much and feel to little" Ch Ch

2 gi dzień choroby ( przeziębienie 7+/10)
przez co nie idę na koncert na Celnej
pon. zasypianie idzie opornie
obejrzłem "Pick of Destiny" świetna komedia

poniedziałek, 26 września 2011

Pt/ sb
przesilenie lata w jesień na forcie (relacja może innym razem)


dzień 2 gi imprezy

sb koncert Upriders v. Myspace
takie se granie
(artefakt topolowa , cz 2 Rockendrolowa Floriańska , akustyk się spóźnia 2h koncert też )

potem dreptam do kazamatów które okazują się zamknięte o barbarzyńsko wczesnej porze 3:30
(przelotnie przez Skins party w Łodzi Kaliskiej - totalna żenada)


dziś poranne drapanie w gardle
( i wrażenie osłabienia typowe dla początków przeziębienia ) nawet nie wiem jak

koncert Towarów Zastępczych cudny
kuchnia społeczna ciekawa , jadę rowerem na Kazimierz i obżeram się wściekle ( wcześniej mało jadłem) koncert i żarcie - 10 zł

dwóch różnych turystów zagaduje mnie gdy wychodzę połazić poza Naukową
(Włoch pyta jak znaleźć S. Remuh)

Ben z texasu pyta o plakat z festiwalu K Ż , czy jest aktualny , potem pyta gdzie można coś dobrego zjeść (w efekcie trafia na końcówkę kuchni społecznej i koncert )


dziś punkowy koncert na Celnej może i ten usłyszę (dość ciekaw jestem samego squatu , dużo bardziej niż koncertu)

sobota, 17 września 2011

znów odliczanie dni

środa, 14 września 2011

doczytuję trochę t1 Fowlesa "Mag"
wt wieczór A.M. pisze tekst na staż (ostatni moment) okupując od 23 - 1 komputer

dalej trochę zamieszania (ale bardzo in plus ostatecznie )

wtorek, 13 września 2011

R.Gal ... / a pogoda piękna jak na wrzesień

sporo by pisać

praca / dziś ósmy dzień w tym 1 przerwy / (ulotki)
dreptanie po Sławkowskiej i zaczepianie turystów

i 2 imprezy w międzyczasie

wczorajsza w ogródku kamienicy na Tarnowskiego / koło Rękawki ... bardzo pozytywna
(jakkolwiek załapałem się na końcówkę i przegapiłem koncert )


poza tym pracując 6 h dziennie ( i dojeżdżając niemal zawsze rowerem z Huty na Rynek)
mam totalne wrażenie braku wolnego czasu , rozmieniania się na drobne takoż (niska stawka per h ) ...


w końcu udało się ogarnąć wysyłkę książki ( ktoś z Biłgoraju kupił Junga "Podróż na Wschód" za okrągłą kwotę 22 zł ) ,bibliotekę , wpłatę na poczcie i wizytę w urzędzie


poza tym dziś "p.pobudka" czyli dziwny stan pozornej energii i przebudzenia o nader wczesnej porze (7 rano , zasypiałem koło 2 giej ) z oporami przeradzający się w dodatkową chwilę drzemki ...

niedziela, 4 września 2011

skałki

no i sobota , znów dzień pełen ruchu (przejażdżka na olszę i nazad do huty , tradycyjnie rowerem )

pogaduchy z mamą i wspólne zakupy w markecie

po powrocie jednak wyciągam AS na ognisko ,
długodystansowy bieg na tramwaj 70 koło tomexu nic nie daje , ten odjeżdża i tak wcześniej , pewno w momencie gdy wychodzę z bloku
ciekawa obserwacja automat biletowy w tramwaju jest zepsuty , ludzie chcą lub nie chcą kupować bilety godzinne u kierowcy duża część nie chce ( 3.60 zwykły)



po 20 30 (spóźniam się trochę , jestem 20 40 ? 45) ) ruszamy z matecznego na skałki Twardowskiego (dobijamy do 3 znajomych na Smolki koło kościoła Redemptorystów )

fajna impreza
lokalizacja z widokiem z góry na Kraków i niezłym spadkiem

schodzimy przed drugą (impreza zostaje za nami )
jestem w mieszkaniu koło 3 ciej po przejechaniu 32 przystanków 608


NIEDZIELA
niedoszły pracodawca z restauracji na pijarskiej nie dzwoni (szkoda to by znaczyło że mogłem imprezować do rana , no i w sumie nastawiałem się na tą robotę )
*odezwał się w poniedziałek popołudniem jednak mam fuchę

piątek, 2 września 2011

najgrubsza dotychczas książka się sprzedała (peanatema 1000 str , czas poexperymentować z przesyłką pobraniową )

wróciła Dorota z siostrą , przerywając próby zaśnięcia

zatem dooglądam odcinka kawałek TruBlóód
rower

załatwianie zaległych spraw

żonglerka

i tradycyjna pseudoeuforia
podkręcenie
bo
fucha (próbna?) od niedzieli (naganianie klientów do restauracji na st mieście )

piję 1 pivo (1/4 z darów dla interesownych samarytan )

duużo myślenia

czwartek, 1 września 2011

po spotkaniu z

29 VIII - 1 IX

poniedziałek

zakręcony dzień po pewnym spotkaniu

kupuję warzywa na tomexie
i ostatecznie siadam jednak na rower by jechać do ośrodka zen na mostową
po powrocie czas siedznia przy kompie właściwie bez istotnych powodów przeciąga się do poranka (+ - 5)



wtorek
nic dziwnego że niezbyt się wysypiam ,
(zresztą sen przerywa jakiś hałas sublokatorek zbierających się rankiem do pracy )
ospały dzień
przed 20 jadę na rynek (znów rower) buszuję w empiku i galerii

środa

biorę trochę rzeczy na przechowanie znajomej koleżanki (całkowicie interesownie)

poza tym
zamieszania jeszcze więcej (wszystko nakłada się na siebie , telefon x.x.x. i inne problemy nie do zrelacjonowania )
wieczorem bardzo fajne spotkanie z mnichem (polskojęzycznym/ Polakiem z pochodzenia - Darkiem ) przybyłym z Korei (w pierwszej chwili myślałem że to Stefan R... )
herbata i wyżerka oraz powrót rowerem przed północą
zatem mimo wszystko udany dzień

czwartek
znów nieplanowana przedwczesna pobudka
trochę zakupów
pozbywam się makulatury i segregowanego zwału odpadków
smażę placki ziemniaczane (po raz pierwszy z sosem z pieczarek )
niesamowita wyżerka / zapychacz


czekam na wizytę x.x.x. . (;/)


Czang-Kaj-Szek, Roosvelt, Churchill. Konf. w Kairze