piątek (wolne)
dla odmiany nie muszę wstawać bladym świtem (nie śpię jednak zbyt długo)
od rana stopniowe porządki w rachunkach, papierach, biurku , szafkach (przekopywanie się przez stosy starych gratów, segregowanie , szukanie ) książki i pamiątki (identyfikatory konwentowe , różne drobiazgi , plakaty , zakrętki , śmieci)
chwila siedzenia - niezbyt długa, poduszka, zazen, 2 gi pokój (od podwórka) , gołębie słychać
kubek wody z połówką cytryny
potem kawa i serek wiejski , dojadam resztę z pudełka - ser z przyprawami (sól kminek majeranek) na śniadanie
14
popołudniu trzeba zebrać się na Olszę
szpachluję kawałek ściany w łazience , w sumie chcę poprawić kawałeczek przy umywalce ale siłą rozpędu kleję przestrzeń nad w wanną gdzie miejscami kruszyła się ściana , fajna plastycznie zabawa
dzwonię żeby upewnić się czy mama jest już w mieszkaniu - kłócimy się (o to gdzie jest dokument którego nie mogę od rana znaleźć i czy mówiła mi że go tam (na olszy) zostawiałem ) ale i tak muszę jechać po książkę na jutro (sprzedaż ) ciekawe czy tą uda się łatwiej znaleźć
Maski Nyarlathotepa (kampania do papierowego rpg Zew Cthulhu ) odnajduje się bez problemu , tylko mama nie znalazła jej na półce w miejscu w którym mówiłem, że leży bo myślała, że wygląda inaczej słysząc opis przez telefon
wieczorem później , później jeszcze chwila gry na drumbli (jaw harp) z okazji tego że się odnalazła przy porządkach, tylko jak ją zagryźć by nie brzęczała o zęby ( w sumie mini dzwoneczek to fajny ekstra efekt ale nie jest całkiem miły)
Keltus Darkleaf
6 godzin temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz