jak w tytule
co prawda tradycyjnie zwleczenei się z wyra i dojazd do pracy mocno zaspane
właściciel / menadżer lokalu spażnia się bardziej niż zwykle ( jest o 10 nie 9,30 )
powieść K.S. Robinsona "Złoty brzeg" wciąga raczej
chwila przeprawy przez park Jordana (boso przez park ) odpoczynek na trawie w promieniach słońca - idealne otoczenie
obiad z mamą , w dolnej stołówce Zaczka (zostawiam pierogi bo wkładka okazuje isę być mięsna , pewien zgrzyt w ty dniu zatem (?)
idę na rynek żonglować - klownować (idzie słabo ta 1 h )
wracając na przystanek trafiam pod Barbakanem na zbiórkę demonstracji marszu Vegan i wegetarian Viva , przy okazji spotykając kilkoro znajomych , maszeruję więc nieoczekiwanie aż na plac Wolnica ... poczęstunek później w Cafe Młynek
no i spotkawszy też "dziewczynkę z zapałkami " PR na grodzkiej gawędzimy pewien czas wieczorem i dreptamy do Starego Portu na koncert (Simon (?) Paweł i jeszcze 1 gitarzysta) świetny koncert , bardzo dużo klaskania
niezły bieg na 601 by zdążyć spod portu w 10 minut
i powrót w domu jestem o 3 ciej
oby więcej takich złocistych dni
Keltus Darkleaf
5 godzin temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz