wyjechałem w czwartek 4 VI po południu (rezygnując z koncertu piosenek JK w "Lizaku" :| )
przez zakopiankę i Chyżne , parę km. podwiozła mnie zakonnica (śmiesznie vide " J i cichy Bob" w filmie jakimśtam ! ).
od Chyżnego do Zvolenia wiózł mnie Węgier wracający do swojej stolicy z Krakowa, wysiadłem parę km za daleko od Zvoleń i nagabywałem kierowców o podwiezienie, było już ciemno)
po 22 złapałem jeszcze dwa stopy, niezbyt dalekie i zszedłem na mniejsze drogi .
Łapanie stopa z latarką i po nocy to niezły odjazd
(tiry mijające mnie gdy sobie dreptam poboczem !) .
W piątek rano dojechałem do Kokavy skąd do Utekać jest parę km (5 czy 8 )
nawet do utekać ktoś mnie podrzucił gdy już duża część trasy zrobiłem butobusem
pierwszy raz płaciłem euro ! $ E $ ! (małe zakupy przed zlotem, wydaje mi się że na Słowacji jest drożej niż u nas )
Z ulicy lichy potok w utekać na polanę zaprowadziły mnie fioletowe wstążeczki (prawie jak rainbow)
na miejscu przy ogniu siedziało jakieś 10 osób, w tym 2 słowaków którzy byli na Jaworniku (Lubo)
potem przyszli też inni ludzie poznani na polskim Rainbow (np Kriss, Leśna, Matusz).
potem się rozkręciło (doszło do ok. 30 - 40 os , psy i dzieci kilkoro, 1 kot po słow. zdrobniale "Maciczka" !)
nieźle się słuchało i rozmawiało
np . rozmowa o kierunkach North-East-West-South
po sk. zachod oznacza WC !
słowa szukać użyłem tylko 1 x :D
pogoda w kratkę, czasem słońce czasem deszcz, z przewagą słońca
teren bardzo ładny, zieleń, las, widoki (Orawa nawet z okna samochodu wygląda urokliwie).
właściwie zlot przypominał mini rainbow (np. jawornik sprzed 5 lat), choć duużo piłem w piątek
"palenka" = domowy napitek alkoholowy :D
w niedzielę pierwszy raz ćwiczyłem jogę z instruktażem żywym (nie z tv), intrygujące .
Był też wykład nt. buddyzmu (buddizmus) ale robił go gościu od Wadżrajany Ole Nydhala
(Diamentowa Cesta tj. Diamentowa Droga) , trochę posłuchałem, opowiadanie o życiu Siakjamuniego (pałac i prawdziwy świat za murami !) .
Słowacy wydają się być sympatyczni, pogodni i gościnni (ale nie będę marudził zbytnio na polską mentalność, wiecie sami ...)
Sporo z ludzi zaangażowanych w ekologię (np. Belg na rocznym wolontariacie w organizacji ekologicznej), niezła muzyka gitar, didżeridu i bębnów .
Zrezygnowałem z wypadu na Węgry (Esztergom i Wusangsa wciąż czekają).
Po 10 tej w poniedziałek schodziłem na stopa, Kokava leży poza głównymi trasami więc na maszerowałem się sporo nim mnie podwieźli dobrzy ludzie.
w Rożemborku spotkałem Zuzannę ze zlotu, pomogła wielce dotrzeć na wylotówkę ...
Do Chyżnego dowiózł mnie poczciwy Turek (zatrzymał tira prawie na moście żeby mnie zabrać !).
Za jabłonką a przed Zakopianką, po nocy, próbowałem usilnie zatrzymywać ludzi na światłach (roboty drogowe) czytając jednocześnie wybór ze Steda (Stachury) z małej książeczki co ponoć, wg. Alana , wygląda jak modlitewnik (Missa Pagana , rzecze Sted).
Wróciłem w poniedziałek (około 3ciej wszedłem za drzwi domu) . Dobrze się złożyło bo do środy musiałem wymienić zdjęcia w paszporcie (uśmiech się biurwom nie spodobał #%^&*!!!).
za 3 tyg. odbiorę paszport (?!?) Ukraina czeka !!!!
wnioski na przyszłość - ? miło czasem mieć jakiegoś rodaka do towarzystwa , ale czy to niezbędne, nie wieem :D .
Keltus Darkleaf
5 godzin temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz